Nawet mówiąc o moich rówieśnikach. Raz są wielkimi imprezowiczami, widzą tylko domówki, kluby, alkohol i nic więcej dla nich nie istnieje. Co weekend są gdzieś zapraszani, gdzieś jeżdżą i uważają się za panów swojego życia. Jak im się to natomiast przeje to są wielkimi kujonami. Nie pójdą na żadną imprezę, nie wyjdą na kawę, siedzą w domu i się kują, kują i kują.
Tak samo dorośli. Jedni ciągle pracuję, w wolnych chwilach sprzątają, gotują, piszą pracę, dokształcają się itd. A za chwilę nie robią nic, wokół nich wszystko zarasta brudem, na obiad jedzą pizzę albo chińskie i leżą na kanapie oglądając kolejny serial i wcinając lody.
Tak samo faceci( chociaż części kobiet też się to tyczy), przez cześć życia są lovelasami, myślą tylko o tym, żeby zaliczyć co więcej panienek. Stawiają im drinki, prawią komplementy byleby zaciągnąć do łóżka, a później nagle puf! Przemiana. Szukają tej jedynej i nawet nie spojrzą na inne, mają jej konkretny obraz w głowie i żadna inna nie jest na tyle idealna aby być jedyną.
Czy tak ciężko jest znaleźć złoty środek? Czasem pojechać do klubu i potem pół weekendu zdychać na kaca, czasem przez cały weekend uczyć się do sprawdzianu, czytać książki, czasem wyjść do kina i na kawę? Czasami trzeba obowiązki i przyjemności podzielić po równo. Bo skrajności zawsze są złe i człowiek długo tak nie wytrzyma.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz