sobota, 30 listopada 2013

Czy aby wszyscy są jednakowo szczęśliwi?

Po obejrzeniu wczoraj Listów do M. miałam taką chwilę refleksji. Mimo, że była to komedia, zdarzyły się momenty na których się wzruszyłam.(Naprawdę rzadko to robię! Nie wiem co mnie napadło.) No bo powiedzcie mi czy aby na pewno wszyscy są szczęśliwi i powinni myśleć pozytywnie bo ich życie to kolorowa bajka owiana watą cukrową i jednorożcami? 


Bo ja rozumiem, święta, miło, przyjemnie, rodzinnie, prezenty, po prostu idealnie. Każdy na nie czeka. Wszyscy odliczają do świąt, chcą piec pierniki, lepić pierogi i śpiewać kolędy.
Ale co ma powiedzieć ten chłopczyk, który wraca do domu, a jego mama leży pijana? Albo dziewczynka, która każde święta spędza w domu dziecka i widzi jak niektóre inne dzieci jadą z nowymi rodzicami do domu? Co ma powiedzieć ta osoba, która nie ma nikogo i każde święta spędza jednoosobowo? Albo ten pan żul spod sklepu? Ten inny bezdomny szukający ciepłego schronienia? Albo te psy czy koty, które są wyrzucone na zimę na dwór? 


Dla nich święta i wigilia to nie coś co oczekują. To dodatkowy powód do stresu i smutku. We wszystkich centrach handlowych widać szczęśliwe rodziny, w telewizji pokazują jak mama z córką lepią pierogi, a tata z synem ubierają choinkę, wszędzie trąbią o tym jaki to wspaniały i rodzinny czas. Naprawdę nie dla wszystkich...


Ja wiem, że moim wywodem nie zmienię całego świata, nie zapewnię tym ludziom domu, rodziny, ciepła i radości, ale może otworzę innym oczy i włożę do serca trochę empatii i następnym razem, kiedy do kogoś przyjdzie bezdomny po kawałek chleba nikt nie wyrzuci go z hukiem za drzwi, może ktoś nie wyrzuci psa na dwór, tylko poszuka mu innej rodziny, może ktoś kto od dawna chce adoptować dziecko, właśnie przed świętami się na to zdecyduje i da mu wiele radości? 

Oglądając wczorajszy film i pisząc dzisiejszą notkę uświadomiłam sobie, że u mnie też nie jest tak idealnie jak w reklamach. Nie śpiewamy kolęd, choinkę ubieram tylko ja, bo nikomu się nie chce, wszystko jest robione w popłochu, najczęściej rodzice się kłócą w wigilię bo jest za dużo rzeczy do roboty, a za mało czasu. Ale chyba u nikogo nie jest idealnie jak w reklamach prawda? 

Czasami sobie myślę, że chciałabym znów być dzieckiem. Jak ma się 5 lat to rodzice stwarzają te pozory oczekiwania na święta, pomagają dziecku pisać list do mikołaja i te święta są takie magiczne. Po kilkunastu latach jak się słyszy od dorosłych " znowu święta, znowu trzeba wydać dużo pieniędzy, znowu mnóstwo roboty, a po trzech dniach i tak koniec..." to ta magia świąt znika jak bańka mydlana...


Do zobaczenia. :)

poniedziałek, 25 listopada 2013

Coraz bliżej święta...

Przepraszam, że długo mnie nie było, ale wiecie szkoła, nauka, koniec semestru. Teraz mam próbne matury więc będę miała troszkę więcej czasu. Nawiązując do tematu, wiecie, że do świąt zostało 28 dni? To już naprawdę niewiele. Pokażę wam tutaj kilka świątecznych rzeczy, którymi zauroczyły mnie sklepy.


Piękny sweterek w norweskie wzory H&M


Cudowny wianek na drzwi z Home&you z serii Angel glow


Piękny kubek w zimowym sweterku Home&you


Papilotki na muffinki Empik


Piękna kula śnieżna Empik

I na dzisiaj to tyle. Do zobaczenia niedługo. :)

niedziela, 17 listopada 2013

Koloryzowanie czy przesadzony optymizm?

Zastanawia mnie, czy ludzie, którzy wszystko koloryzują są po prostu kłamcami, czy tak wielkimi optymistami, że myślą, że w najbliższym czasie to się zmieni i okaże prawdą, tym samym wmawiając to nam, wmawiają i sobie.


No bo wiecie, jak pytamy kogoś o to, gdzie był na wakacjach, to jakoś fajniej brzmi jak odpowiedzą, że w Egipcie, na Karaibach czy w Hiszpanii, podczas gdy byli jedynie u cioci na wsi. Tak samo, kiedy rozmawiamy o mieszkaniach, jakoś lepiej jest powiedzieć, że mamy ten najnowszy 50 calowy telewizor z efektem 3D i wszystkimi bajerami, niż, że mamy stary, niepłaski telewizor, ale jary. 


Zastanawia mnie to tylko, po co? No bo prawda zawsze wyjdzie na jaw. Przy okazji rozmowy o tym wspaniałym Egipcie, gdzie była, co zwiedziła, w jakim hotelu, czy też podczas przypadkowej wizyty w jej mieszkaniu. Zastanawia mnie to, czy ci ludzie próbują się dowartościować, myślą, że ktoś będzie na nich inaczej patrzył, bo mają więcej pieniędzy,lepsze wakacje, czy lepsze mieszkanie? Czy po prostu są tak cholernymi optymistami, że myślą, że kłamiąc szybciej pojadą na te wakacje, kupią ten telewizor, czy przekonają samych siebie, że ich na to stać?


Trochę to dla mnie niezrozumiałe do końca. A odpowiedź na te pytania pozostawiam wam. :)



sobota, 16 listopada 2013

10 rzeczy za które kocham listopad.

Podpatrzyłam to na innym blogu i stwierdziłam, że jesień przytłacza dużą ilość osób, a więc fajnie jest zauważyć jej pozytywne aspekty.  No i postanowiłam pokazać wam 10 rzeczy,za które ja kocham jesień i miesiąc listopad.

1. Kakao,gorąca czekolada lub kawa
Jak jeszcze jest z przyprawami korzennymi, cynamonem i piankami to już zupełnie apetycznie. W poniedziałek lecę do Lidla po syrop karmelowy do kawy. :)

2. Cieplutkie skarpetki
Kocham piękne wełniane lub robione na drutach skarpetki. Kolorowe, szare, czarne, białe, we wzory. Kocham je wszystkie.

3. Świeczki
W żadną inną porę roku nie ma takiego świetnego klimatu do leżenia czy siedzenia przy blasku świec.

4. Długie, gorące kąpiele
Jesienne wieczory są idealną porą na długie leżenie w wannie z pianą i olejkami i czytanie w niej książki...

5.Książki
W jesienny wieczór mam największą ochotę poczytać książkę, obserwując jak wiatr wieje za oknem.:)

6. Zapach przypraw korzennych
Cynamon, goździki, chilli, imbir, wanilia, kardamon. Kocham ich zapach, są takie ostre i aromatyczne. Zawsze kojarzą mi się ze świętami...

7. Odliczanie do świąt
Kocham odliczać do świąt, kupować świąteczne ozdoby i planować co, kiedy upiekę i zrobię. :)

8. Piękne czapki i szaliki
Są takie piękne, ciepłe i achh uwielbiam je.

9.Swetry!
Są milutkie, cieplutkie, i cudowne.

10. Dobre jedzenie
Jakoś jesienią ma się większą ochotę gotować, piec i siedzieć w kuchni. Latem chce się zjeść coś szybkiego.

piątek, 15 listopada 2013

Moje ulubione...seriale...

Znowu mało ambitny post, ale dzisiaj w szkole byłam osiem godzin, do tego miałam dodatkowe lekcje i dwa sprawdziany, więc jestem wycieńczona, a chciałabym dzisiaj odrobić lekcje żeby jutro mieć przynajmniej tę sprawę załatwioną, bardzo chciałam też do was coś napisać. Stwierdziłam, że jesień to czas wieczorów w domu, kocyk, herbatka i czemu nie jakiś serial? Może akurat któryś z "moich" przypadnie wam do gustu. :)

1. Dr House


Zapewne 99% z was go zna. Jest to serial kultowy. Można się z niego nauczyć paru chorób i objawów, do tego jest ironiczny, zabawny i po prostu świetny!

2. Czysta Krew(True blood)


Jest to serial o... wampirach, wilkołakach, zmiennokształtnych, wróżkach i innych postaci nadprzyrodzonych. Nie jest to w żadnym wypadku serial typu film "Zmierzch", zero tam słodkości i cukierkowatości. Jest przepełniony seksem, krwią, morderstwami i orgiami. Polecam wszystkim gorąco!

3. Kumple(Skins)


Wiele razy słyszałam opinię, że to serial dla nastolatków. Ja tak nie uważam chociaż fakt jestem nastolatką. W tym serialu trzeba zrozumieć jego przesłanie, a będzie dobry dla każdej grupy wiekowej. Przepełniony seksem, narkotykami, alkoholem, zdradami, bluźnierstwami. Nie jest to jeden z tych seriali, gdzie nastolatkowie są poukładani, pilnie się uczą i jedynym ich problemem jest to, że nie należą do grupy czirliderek. (w słowniku jest taki wyraz :o)

4. Nie z tego świata(Supernatural)


Kolejny serial o istotach nie z tego świata. Serial o braciach, który w pierwszym sezonie zapowiada się zupełnie inaczej. Wszyscy, których znam i go oglądali, myśleli, że będzie o czym innym, a później okazuje się, że jest naprawdę wielowątkowy. Polecam fanom krwi, demonów, aniołów i różnych podobnych.

5. Zagubieni(Lost)


Serial świetny. Pierwsze trzy sezony najlepsze, później już troszkę nudniejsze, ale nadal świetne. Jedynie końcówka mnie rozczarowała. Serial pełen tajemnic, zagadek i dwulicowości ludzi.

PS. Seriale te nie są ułożone według ulubionych pozycji, tylko przypadkowo.
PS2. Oczywiście oglądam o wiele więcej seriali, ale jeżelibym miała wymienić tutaj wszystkie, które mi się spodobały to zajęłoby to wieczność bo jestem serialowym maniakiem.

Papa:)

czwartek, 14 listopada 2013

Dzień dobry... kocham Cię...


Przepraszam, nie mogłam się oprzeć, żeby nie wstawić zdjęcie z Hannibala :) 

No właśnie, a co z tą miłością? To już miłość, czy jedynie zauroczenie? 

Kiedyś przeczytałam gdzieś, że zauroczenie trwa cztery miesiące i potem mija. I wiecie co? Właściwie to się z tym zgadzam. Po tym czasie mijają całe motylki w brzuchu, papużki nierozłączki, każdy chce mieć swoje życie, swoich znajomych, przechodzi ten okres fascynacji, że najlepiej być ze sobą 24/7, zaczynamy zauważać błędy drugiej osoby, już nie jest taka idealna. I wtedy właśnie się dowiadujemy, czy to było to, czy chcemy w to brnąć dalej, czy naprawdę coś czujemy do tej drugiej osoby i  czy jesteśmy w stanie akceptować jej wady. 


Mimo mojego młodego wieku powiem wam, że ja zauroczona byłam kilka razy, a zakochana chyba tylko dwa. Po jakimś czasie nauczyłam się rozróżniać to uczucie. Wiecie co jest najlepszym sposobem na to? Czas. Trzeba samemu się przekonać, czy miną te szalone, pełne was wspólne miesiące i stwierdzicie, że to jednak nie to, że nie chcecie już widywać tej osoby, najlepiej spotykać się raz na miesiąc, irytuje was większość rzeczy, które ta osoba robi, a jak macie się do niej przytulić to coś w środku was odrzuca. Tak, wtedy z pewnością to było zauroczenie i lepiej skończyć to wszystko teraz niż brnąć dalej i pogrążać się w oczach drugiej połówki, a jednocześnie udawać przed samą sobą, że jest cudownie. Co jednak, kiedy po tych czterech, pięciu, sześciu, dziesięciu, piętnastu i dwudziestu miesiącach nadal jest fajnie? Może nie spędzacie ze sobą czasu 24/7, ale widujecie się parę razy w tygodniu, mimo, że patrząc na niego nie masz już tych motylków w brzuchu, to i tak czujesz przyjemne ciepło na sercu i wiesz, że nie zamieniłabyś go na nikogo innego, widzisz jego wady, ale stwierdzasz, że każdy je ma i tak naprawdę nie są one takie straszne, czasem się kłócicie, ale mimo wszystko chcecie dla siebie jak najlepiej, czasem Cię zrani, ale Ty wiesz, że jeżeli tylko szczerze przeprosi i zmieni coś w swoim zachowaniu to bez żadnego 'ale' wrócisz do niego znów. Tak, myślę, że wtedy można mówić o miłości.


I pamiętajcie ja nie mówię o toksycznych związkach, kiedy on Cię krzywdzi psychicznie lub fizycznie, a Ty i tak do niego wracasz. Mówię tutaj o tym, że on naprawdę żałuje i się zmieni, bo też nas kocha. Pamiętajcie jeszcze, że miłość nie zawsze jest spełniona i obustronna. Czasami bywa tak, że jedna osoba jest zakochana, a druga nie czuje tego samego. Znacie to? Mimo, że on was nie chce, ma was w dupie, czasami nawet jest wobec was wredny, lub co gorsza zachowuje się jak skurwiel to Wy i tak nie powiecie na niego złego słowa, a jeżeli już tak się zdarzy to same tego żałujecie i karcicie się w myślach, chcecie dla niego jak najlepiej i mimo wszystko jeżeliby szepnął tylko słówko to poleciałybyście do niego jak na skrzydłach. No cóż, ludzki mózg jest skomplikowany. :)


Ale pamiętajcie, jak mówi pewna piosenka Happysadu: "Miłość to nie pluszowy miś, ani kwiaty, to też nie diabeł rogaty. [...] Miłość to żaden film w żadnym kinie, ani róże, ani całusy małe duże, ale miłość, kiedy jedno spada w dół, drugie ciągnie je ku górze..."

Tak pięknie napisane i zaśpiewane, że miłość to nie tylko dobre chwile, to też wsparcie psychiczne, wspólne rozwiązywanie problemów, możliwość wypłakania się na ramieniu, wzajemna pomoc. Miłość powinna być przede wszystkim najlepszą przyjaźnią.




Do zobaczenia niedługo :)

niedziela, 10 listopada 2013

Idź na biochem mówili...będzie fajnie mówili...

Ten post przygotowałam dnia wczorajszego. Zapewne jak wy go czytacie ja siedzę pogrążona nad notatkami, ze stosem książek i kolejnym kubkiem kawy na biurku. Niestety jestem niesystematyczna, niezorganizowana i leniwa. Wszystko zostawiam na ostatni moment. Tym sposobem dzisiejszego pięknego dnia muszę nauczyć się na wielki sprawdzian z biologii z całej genetyki, sprawdzian z matematunieńki, kartkóweczkę z chemii i sprawdzian z historii. Brzmi jak zabawa co? Ale dość. To moja wina, więc jak sobie nawarzyłam piwa to trzeba je wypić. Chciałam dodać tutaj posty motywujące do nauki, jednak z tego co widzę wyszło zupełnie odwrotnie i są bardziej dołujące. No trudno. Do zobaczenia kiedyś tam! :)













PS. Wiecie, że zostały jeszcze tylko 42 dni do świąt? :>

Świat z postępem czy zatracenie dzieciństwa?

Sama mam siostrzenicę i siostrzeńca, a drugi siostrzeniec niedługo się urodzi i to wszystko skłoniło mnie do przemyśleń i nasmarowania notki o XXI wieku.



Co się stało z czasami, kiedy dzieci od rana do wieczora grały w piłkę pod blokiem? Dziewczynki robiły pikniki na trawie, wynosiły lalki, wózki, skakały na skakankach, gumach, albo kręciły hula hop. Chłopcy biegali, robili bazy, strzelali z pistoletów na kulki, chodzili po drzewach, ścigali się na rowerach i do domu wracali z coraz to nowymi siniakami. Gdzie odeszły te czasy?


Dzisiejsze dziecko 4 letnie ma już tableta, ba! Nawet trzylatkowie potrafią już obsługiwać się telefonem komórkowym lepiej niż niejeden dorosły. Dziecko idące do pierwszej klasy w kieszeni ma telefon komórkowy, w drugiej klasie na komunię dostaje laptopa, xboxa, quada czy telewizor plazmowy. Dziecko zamiast pograć w gry planszowe, poczytać książkę woli spędzać całe dnie przed ekranem. 


Czyja to wina? Dzieci? Raczej nie, kiedyś dzieci potrafiły się bawić bez elektroniki. Telewizji? W pewnym stopniu na pewno. Wszystkie reklamy ogłupiają, dziecko widzi zabawkę i ją chce, tylko jakby nie oglądało telewizji to by nie widziało zabawek. Rodziców? Możliwe. Tylko co zrobić? Kupić dziecku w wieku 4 lat tableta i pozwolić mu całe dnie ślęczeć z ekranem w dłoni? Czy zakazać mu telewizji, komputera, komórki i pozwolić na to żeby inne dzieci go wyśmiały lub w wieku siedmiu lat na informatyce wszystkie dzieci będą potrafiły obsłużyć każdy komputer, a twoje dziecko będzie stało jak sierota?

Odpowiedź na to pytanie pozostawiam wam.

sobota, 9 listopada 2013

Toksyczne związki

Niby nie nasza sprawa, czyjeś życie, nie powinniśmy się wtrącać. Jednak kiedy dotyczy to naszej przyjaciółki czy znajomej sprawa diametralnie się zmienia. No bo przecież nikt nie chce żeby jego przyjaciele czuli się nieszczęśliwi. Do tego one często tego nie zauważają.


Zazwyczaj kobiety tego nie dostrzegają. Dla nich tak powinno być, albo skoro on tak mówi i robi to tak musi być i nic nie zmienię. Co gorsza czasem jest tak, że zauważają jednak to złe zachowanie, ale kochają partnera tak bardzo, że nie wyobrażają sobie życia bez niego i nawet przez myśl nie przejdzie im zerwać z nim. Toksyczny związek to nie tylko bicie, zastraszanie czy poniżanie. Jest to też przemoc psychiczna, niedocenianie drugiej osoby, dołowanie jej i sprawianie, że czuje się jak ścierwo. 


Czasem nawet, zazwyczaj w wieku nastoletnim jest to zmuszanie do seksu. No bo jak to? Jesteśmy ze sobą już rok i nadal nie zrobiliśmy następnego kroku w naszym związku. Albo: Jak się ze mną nie prześpisz to zrywam z tobą i znajdę inną. A dziewczyny te są tak zaślepione, że zgadzają się na wszystko. Toksycznie jest też wtedy, kiedy sam na sam facet jest miły, kochany i zrobiłybyśmy wszystko żeby ta chwila trwała, a przy znajomych jest dla nas niemiły, wulgarny, poniża nas, nie docenia i traktuje jak szmaty. To nie jest fair.


Toksyczne związki są strasznie skomplikowane i strasznie ciężko jest uświadomić przyjaciółce, że coś jest nie tak i wyciągnąć ją z tego. Czasem jest tak, że pomagamy jej, jesteśmy na każde jej zawołanie, na każdy telefon z płaczem jesteśmy u niej po 5 minutach, niby z nim zerwała, czuje się wolna, a po dwóch dniach tęskni za nim i wraca, albo on po kilku dniach przychodzi z kwiatkiem obiecuje, że się zmieni i fakt, zmienia się, ale na kilka dni, a później jest tak samo. I tak ciągle i ciągle i ciągle. Jednak ta nasza przyjaciółka sama musi zrozumieć czego chce, w innym wypadku jej nie pomożemy. 


PS. Oczywiście może to być też w drugą stronę, że to dziewczyna zachowuje się toksycznie. Jednak w 90% przypadków toksyczny jest niestety facet.

niedziela, 3 listopada 2013

Hello November!

Wiem, że coraz częściej dodaję posty inspiracyjne i w ogóle mało się wykazuję, ale założyłam drugiego bloga, mam masę nauki i jakoś tak wyszło. Postaram się poprawić. Dzisiejszy post będzie inspiracjami na nowy listopadowy miesiąc. Za oknem coraz zimniej, ranne przymrozki i wszystko jakieś takie szare, więc pokolorujmy sobie chociaż wyobrażenie o jesiennej zimie. :)


SWETERKI <3



PYSZNE JEDZENIE <3

(domowe dżemy yummy)

(jakie świetne ciasteczka!)


(lizaki w kształcie żołędzi!)

( i tarta dyniowa!!!)

ŚWIECZKI <3




GORĄCA CZEKOLADA <3



Deszcz też może być inspirujący ;)


iiii ODLICZANIE DO ŚWIĄT <3


(właściwie to już 51!!)


Do zobaczenia niebawem :)