czwartek, 24 kwietnia 2014

Czy mężczyźni mają to we krwi?

Czy was też to spotyka? W sumie myślę, że chyba każdą dziewczynę to spotkało. Zaczepki od robotników, żuli, nastolatków. Ja rozumiem, że faceci mają to we krwi i muszą się odezwać, albo pogwizdać.


Ale czy tylko mnie to do cholery tak bardzo irytuje? Czy naprawdę oni wszyscy uważają, że tym kogoś poderwą, albo poprawią samoocenę, albo kij wie co? Jeżeli jakiś mężczyzna to czyta to wam mówię NIE, NIE i jeszcze raz NIE. Tym swoim gwizdaniem czy zaczepianiem jesteście tylko bardziej żałośni. 


Naprawdę słowa typu 'jakaś ty ładna laleczko', 'gdzie tak idziesz księżniczko',  ' może Cię odprowadzić taka jesteś ładna' lub chyba najdziwniejszy 'komplement' jaki słyszałam to ' taka ładna a nie w ciąży'. Serio? Czy nikt nie widzi jakie to żałosne? Do tego naprawdę chyba faceci mają to we krwi. Bo ich zachowanie jest niezależne od wieku, stanu czy coś. 


Czy to bezdomny, czy pijany, czy robotnik na budowie, czy nastolatek, czy starszy pan,czy nawet młody dzieciak. Każdy używa głupich tekstów, dosłownie każdy. Nawet ostatnio mój siostrzeniec powiedział do telewizora ' hej piękna, wyjdziesz gdzieś ze mną?'. Już tylko czekam aż będzie chodził ulicą i gwizdał i rzucał podobnymi tekstami do przechodzących kobiet.


A was spotkało coś takiego? ;)


sobota, 19 kwietnia 2014

Nie czuję świąt...

Cholera, no za nic nie czuję świąt. Nie cieszę się, że są. Jest to dla mnie taki zwykły dzień w którym zbiera się cała rodzina i jest inne jedzenie, takie które każdy lubi.


Nie chodzi tutaj już nawet o samą Wielkanoc, bo jej nigdy nie czułam. Dla mnie to  przepraszam za określenie święto głupie i bezsensowne. Ja wiem, że to wszystko związane jest z religią, ale skoro jestem agnostykiem i nie wierzę to mnie to naprawdę nie dotyczy. Nie widzę sensu w kolorowych pisankach, barankach czy cukrowych zajączkach. Co to wszystko ma na celu? Równie dobrze można usiąść przy stole w gronie rodzinnym jak co niedzielę.


Wiecie co jest najgorsze? Że magię Bożego Narodzenia też przestaję czuć. Ostatnimi laty widzę je tylko jako święta przed którymi trzeba się sporo nasprzątać i namęczyć, dzień przed i w Wigilię nagotować i spędzać cały dzień w kuchni, wykosztować na prezenty dla rodziny, a po trzech dniach święta znikają i nikt już o nich nie pamięta. Zostaje tylko mnóstwo jedzenia i choinka w pokoju. To smutne. Naprawdę to smutne, że nie umiem już się cieszyć świętami.


I wiecie co? Może to niesłuszne, ale mam wrażenie, że wszystko to zabijają w nas rodzice. Bo jak jesteśmy jeszcze dziećmi to starają się, żeby te święta były magiczne. Puszczają kolędy, przychodzi Święty Mikołaj z workiem prezentów, oczekiwanie aż każdy spróbuje każdej wigilijnej potrawy, żeby móc zobaczyć co się w końcu dostało, następnie dwa dni rajcowania się prezentami, ubieranie choinki, przystrajanie pokoju, robienie ciasta czy lepienie pierogów to wszystko przy puszczonych kolędach miało jakiś swój urok. Tak samo na Wielkanoc ozdabianie koszyczka, szukanie jajek, psikanie się wodą z pistoletu w Śmingus Dyngus. 


A później dorastamy i widzimy, że święta to nie magia. Świętego Mikołaja nie ma, lepienie pierogów i robienie ciasta staje się przykrym obowiązkiem, każdy się z każdym kłóci kto w tym roku ubiera tą durną choinkę bo nikt nie ma czasu. Nikt nie puszcza kolęd bo albo leci powtórka ulubionego serialu w TV, albo radio ESKA jest fajniejsze, prezenty nie są już tak wyszukane, zresztą sami musieliśmy wybulić zbierane pieniądze na prezenty dla rodziny. Rodzice jak zawsze w Wigilie się kłócą, bo mama chce żeby wszystko było idealnie zrobione, a tacie nie chce się nic robić i woli odpocząć. Przy okazji krzyczą na was, że nic nie robicie. A przez dwa dni świąt narzekają, że tyle roboty, a już koniec i po co to było się tyle namęczyć.



A wy jak myślicie? Magię świąt zabijają nam rodzice, czy może my sami, kiedy dorastamy to tę magię w sobie niszczymy? A może wy nadal czujecie tę magię? :)

środa, 9 kwietnia 2014

Pogoda

Na was też pogoda ma taki duży wpływ? To od niej zależy wasz nastrój, samopoczucie i stosunek do innych ludzi?


Kiedy świeci słońce i jest ciepło macie ochotę góry przenosić. Możecie skakać, biegać, przejść całe miasto w poszukiwaniu waszego ulubionego jogurtu, jesteście mili, sympatyczni. Wszystkie problemy wydają się błahostkami, nieważnymi w tym momencie. Po prostu czujecie się szczęśliwi.


Kiedy jednak jest pochmurno, pada, macie ochotę zabić wszystkich wokół. Wszystko was irytuje, każde zachowanie drugiego człowieka, każde jego słowo. Zaczynacie snuć refleksje, stwarzać sobie coraz więcej problemów, których tak naprawdę nie ma. Denerwujecie się i smucicie. Najchętniej nie wychodzilibyście z łóżka, a zostali tam z herbatą i tabliczką czekolady.


To samo tyczy się pór roku. Jesienią i zimą jakby przygasacie. Życie w was zamiera. Macie ochotę tylko leżeć w łóżku, jeść, pić hektolitry herbaty i gorącej czekolady i oglądać masę łzawych filmów. Ktoś proponuje wam wyjście, a wy wymyślacie masę powodów żeby tylko pozostać przy kochanym laptopie. Nawet wyjście na spacer z psem to dla was udręka.


Wiosną i latem natomiast odżywacie. Macie siłę do wszystkiego i wszystkich. Nagle chce wam się umawiać z przyjaciółmi, imprezować, robić grille, nie spać całą noc. Po prostu chce się żyć. Macie tak? Pogoda wpływa na was, czy może jest wam zupełnie obojętna?




sobota, 5 kwietnia 2014

Because I’m happy...

Macie czasem tak, że mimo, że wszystko się wali, wy jesteście szczęśliwi? Wiadomo, że sytuacje kryzysowe jakoś na was działają, ale mimo wszystko macie w sobie taką wewnętrzną radość.


W szkole idzie wam kiepsko, oceny pozostawiają wiele do życzenia, matura za pasem, a wy nie umiecie nic, jesteście pieprzonymi leniami i nie chce wam się otworzyć książki, żeby przeczytać coś do matury, a co tu mówić o zrobieniu próbnej, wasza prezentacja ustna leży i kwiczy, słówka na ustny język obcy nienauczone. Do tego macie problemy rodzinne, osobiste i jak na złość nawet zwierzę wam nie pomaga.


Nie wysypiacie się, jesteście ciągle głodni i przemęczeni, ciągle wam zimno, brakuje wam witamin i sił witalnych. Jak na złość, kłócicie się z przyjaciółmi, wszyscy was irytują, każdemu byście dali w mordę, nawet biednej kasjerce w polo. A jednocześnie macie takie poczucie szczęścia jakbyście wygrali na loterii, wiecie, że za jakiś czas wszystko się ułoży i zawsze po burzy przychodzi słońce. Jesteście pewni, że za parę chwil będziecie tryskać szczęściem.  



Znacie to uczucie? Utożsamiacie się z nim? A może jest wam zupełnie obce i myślicie, że bredzę? Że nie da się jednocześnie być szczęśliwym i smutnym? Rozdrażnionym i rozbawionym? Podirytowanym i stoicko spokojnym?

środa, 2 kwietnia 2014

Nowy wygląd bloga.

Ostatnio stwierdziłam, że ta koronka na blogu i brak szablonu są kiepskie. Skoro już piszę tutaj parę dobrych miesięcy to wypadałoby zrobić nagłówek bloga taki jaki mi pasuje. Dzisiaj przysiadłam do niego chwilkę i co sądzicie o efektach? Dajcie znać czy jest przejrzyście, czy coś byście zmienili, a może stary wygląd bardziej wam odpowiadał?


Dajcie znać co sądzicie. Na wszystkie sugestie czekam z zapartym tchem. :)


Całuję i pozdrawiam ! :)

wtorek, 1 kwietnia 2014

Ateizm, agnostycyzm, a może wymysły?

Dzisiaj napiszę do was o temacie dosyć kontrowersyjnym, jakim jest religia. Od zawsze ateiści walczą z katolikami, katolicy wyzywają ateistów od antychrystów i tak w kółko.


Zawsze dla katolików ateiści, tudzież agnostycy czy jakieś inne wyznanie jest wymysłem ludzi, pomiotem szatana, sektą i wszystkim co najgorsze. Wyzywają młodych ludzi, twierdząc, że się buntują i im przejdzie, dorosłych nazywają głupcami. Ateiści znowu nazywają głupcami katolików twierdząc, że wierzą w coś co nie istnieje, że księża piorą im mózgi i tylko chcą wyciągnąć kasę.


No właśnie, a czy przypadkiem katolicy nie powinni przestać obrażać innych ludzi? Przecież później idą się z tego wyspowiadać, nie czyń bliźniemu co Tobie nie miłe blablabla, tak samo i ateiści, przecież to że wybrali taką drogę nie znaczy, że inni też mają podążać za nimi. Tylko każdy powinien zrozumieć, że druga osoba też jest człowiekiem, takim samym jak czarny, biały, gej, lesbijka czy ktokolwiek. 



A wy co sądzicie na ten temat? Ja podsumuję to krótko tym, że według mnie wszystkie skrajności są złe. Czy to zagorzali katolicy, którzy podchodzą pod sektę, czy to ateiści bądź inne religie fanatycznie wyznający tylko siebie.