poniedziałek, 30 września 2013

Tag... jesienne przemyślenia

Nie mam ochoty rozpisywać się na żaden ciekawy temat, nie mam też ochoty nad niczym filozofować. Dzisiejszy dzień był kompletnie do dupy i najchętniej położyłabym się pod kołdrą i nie wychodziła do jutra, ale niestety życie na to nie pozwala. Nie chcę też zaniedbać bloga dlatego wstawiam tutaj tag trochę kulturalny i moich ulubionych filmach,muzyce,książkach itd. w ostatnim czasie.




1.Ulubiony film
Nie będę tutaj opisywać tych filmów dlatego, że jeżeli kogoś on zainteresuje to wystarczy spojrzeć na filmwebie czy wpisać jego tytuł w google.

Chłopiec w pasiastej piżamie


Jest to film wzruszający, jeżeli macie wieczór w którym chcecie sobie troszkę popłakać to polecam jak najbardziej.

Pianista


Także dosyć wzruszający film. Jeżeli kogoś interesuje II wojna światowa to jak najbardziej polecam.

Requiem dla snu


Film z przesłaniem. Naprawdę można wyciągnąć z niego ciekawe wnioski.

Skazani na Shawshank


Film o tym jak ludzki upór i zawziętość zawsze wygrają. Idealny na jesienne wieczory.

Życie jest piękne


Kolejny strasznie wzruszający film. I kolejny o II wojnie światowej.

Now is good


I kolejny film na którym płakałam

PS. Zauważyliście, że większość filmów, które polecam to dramaty o II wojnie światowej?

2. Ulubiona książka
Ostatnio nie czytałam za wiele, gdyż nie miałam czasu, ale znajdzie się tutaj kilka pozycji.

Profesor

Idealny kryminał. Jak zaczęłam go czytać to nie mogłam się oderwać i przeczytałam go w dwa wieczory.

Za blisko domu

Kolejny kryminał, który naprawdę mnie wciągnął i nie mogłam się od niego oderwać.

3. Ulubiona muzyka
Według mojego last.fm przez ostatni miesiąc najczęściej słuchałam:
1. Rezerwat- Zaopiekuj się mną
2.Ray Foxx- Boom Boom Boom
3.John Newman- Love me again
4.Happysad-Zanim pójdę
5.Hey-Ty,Ty,Ty
6.Maria Peszek-Rosół
7.Dawid Podsiadło-Trójkąty i kwadraty
8.Kings of Leon-Knocked up
9.Jason Mraz- I'm Yours
10.Pink- Just give me a reason

Od siebie dodałabym jeszcze:
Maria Peszek-Rosół
Hey-Teksański
Hey-Moja i Twoja nadzieja
Hey-Mru Mru
Hey-Pomyłka
Calvin Harris-Sweet Nothing
Hugh Grant-Way back into love
Happysad-Bez znieczulenia
Happysad-Piękna

4.Ulubiony jesienny napój
Hmmm herbatka earl grey z cytrynką i miodem, herbatka malinowa z kardamonem i herbatka karmelowa, kakao, gorąca czekolada, cafe latte karmelowe.


Jak widzicie jesienią ogarnia mnie straszna nostalgia. Mam nadzieję, że niedługo troszkę to wszystko się poprawi i do zobaczenia.

niedziela, 29 września 2013

Dawno,dawno temu...

Wiem, że nie pisałam sto lat. Na swoje usprawiedliwienie mam jedynie tyle, że szkoła i klasa maturalna to nie przelewki i generalnie mam straszny zapierdziel, a do tego w życiu prywatnym też ostatnio cały czas pada deszcz, ba nawet nie tylko deszcz, bo jest tam istna burza z gradem, ale nieważne. Stwierdziłam, że pora wyrzucić ze swojego życia dwulicowych ludzi, którzy widzą nas tylko wtedy kiedy czegoś oczekują. Boję się troszkę tego, że za kilkanaście lat zostanę bez znajomych, ale trudno. Lepiej chyba mieć jedną zaufaną przyjaciółkę, czy dwie niż całe stado ludzi, którzy są milusi, a później obgadują nas za plecami. Ale do rzeczy, dzisiejszy temat na jaki się natchnęłam od razu po spojrzeniu w lustro rano to: "Czy kobieta jest brzydka?". Nie żebym miała jakieś kompleksy, znaczy jasne, każdy je ma, ale nie jakieś przesadzone, ech do rzeczy.


Ktoś kiedyś miał rację mówiąc, że nie ma brzydkich kobiet, są tylko takie, które nie potrafią o siebie zadbać. No bo powiedzcie znacie takie stuprocentowo brzydkie kobiety? Nie mówię tutaj o jakichś upośledzeniach, czy typowym oszpecaniu się pomarańczową skórą albo kilogramem tapety. No właśnie ja też nie. Wystarczy troszkę poczytać o zasadach makijażu, popatrzeć jakie fasony i kolory nam pasują, no po prostu zadbać o siebie. Uwierzcie, że nawet dziewczyna z garbem na nosie, dużym czołem i małymi ustami potrafi być piękna i seksi. Wystarczy tylko umiejętnie ukryć wady, a wysunąć na pierwszy plan zalety.


Myślę, że każdy się ze mną zgodzi, że to tłuste, zaniedbane, wiszące w strąki włosy, brudne paznokcie, bądź pozdrapywany do połowy lakier, kilogram różu na policzkach i tona szminki,  czy nieodpowiednio dobrany strój do sytuacji bardziej szpecą niż cokolwiek. Myślę, że każdy facet się z tym zgodzi. Bo który z nich podejdzie do dziewczyny, która ma krótką spódniczkę i 2cm włosy na nogach? Albo podniesie rękę a tam kilometrowe włosy spod pachy? No chyba żaden. 


Według mnie, żeby wyglądać atrakcyjnie naprawdę nie potrzeba wiele. Wystarczy podcinać zniszczone końcówki, myć włosy tyle ile potrzeba(nawet codziennie), myć zęby, nakładać delikatny makijaż, nakładać balsam do ciała, ubierać się adekwatnie do sytuacji( no wybaczcie, ale jak widzę dziewczynę w szkole w krótkich skórzanych szortach, gdzie widać jej pół tyłka,  12cm koturnach, złotych łańcuchach na szyi i koronkowej bluzce odsłaniającej wszystko to sorki, ale nie.), przede wszystkim uśmiechać się! To naprawdę działa cuda. Regulować brwi, myć się(!) i do tego kropla perfum i naprawdę jesteśmy atrakcyjne i seksowne. No fajnie by było jakbyśmy były do tego jeszcze pewne siebie, ale to da się wypracować. :)





środa, 18 września 2013

Słońce!

Powiem wam, że i mnie dopadła choroba. Od soboty leżę w łóżku i kuruję się antybiotykami, cholinexami i innymi świństwami,ale do rzeczy. Pierwszy raz od tego czasu obudziło mnie dzisiaj słońce. W prawdzie nadal jest tylko 9 stopni, ale to, że nie widać za oknem jednej, wielkiej, szarej plamy, z której pada niemiłosiernie to już coś. Poprawiło mi to od razu humor i jakaś taka nawet zdrowsza się zrobiłam i mam nieco więcej energii.


Dlatego właśnie nie cierpię jesieni i zimy. Tracę wtedy energię, nie mam siły na nic. Od razu jakoś mi smutniej, miliony smutnych myśli przelatują przez moją głowę, nie umiem się skupić na nauce, czy pracy domowej. Nikomu nie chce się nigdzie wyjść, na kawę czy pogadać, bo przecież pogoda brzydka. Dla ekstrawertyka przebywanie z ludźmi to podstawa. Znaczy jasne, lubię jesień i zimę taką jak na obrazkach. Siedzimy pod kocykiem z kubkiem gorącego kakao z piankami, jakżeby inaczej, czytamy ulubioną książkę, albo oglądamy cały sezon ulubionego serialu, za oknem uroczo pada deszczyk, bądź śnieg, w domu jest ciepło, pachnąco i przyjemnie. Kto by tego nie lubił? Niestety, rzeczywistość jest inna. Trzeba posprzątać, zrobić zakupy, pouczyć się, wyjść do szkoły, wrócić do domu w deszczu/błocie/śniegu po kolana. To wszystko już nie jest takie przyjemne.


Zawsze jesienią mam takie stany depresyjne. Nic dla mnie nie ma sensu, każdy piątek to katorga, siedząc w domu. No bo przecież nie ma sensu się uczyć bo jestem zmęczona całym tygodniem szkoły, filmu mi się nie chce obejrzeć, poczytać też nie, a wyjść nie ma z kim. Pewnie jest tak też dlatego, że urodziłam się latem i ta pora roku jest dla mnie najpiękniejszą. Wstawanie z promieniami słońca, ciepło, opalanie, lody, zabawa, właśnie, zauważyliście, że zawsze lato kojarzy się z zabawą, a nie jesień? Jasne, że wakacje i w ogóle, a jesienią szkoła, ale i tak w wakacje jest więcej sposobów rozrywki. Rower, basen odkryty, opalanie na łące, granie w siatkówkę plażową, w piłkę nożną na dworze, ogółem latem jest tak fajnie...


Ale koniec już narzekania. Tak to już jest, że pory roku następują po sobie i tylko dla jednej mnie nikt nie jest w stanie tego zmienić. 

poniedziałek, 16 września 2013

Faceci...

Do tej pory jakoś tak się złożyło, że bardziej narzekałam na kobiety, niż na mężczyzn. Że udają sierotki, że nic nie potrafią zrobić,że ciągle marudzą, że to przez to faceci zaczynają dostrzegać ich kompleksy blablabla. Prawdopodobnie przez to, że ja jednak wolę męskie towarzystwo, mam więcej kolegów niż koleżanek i łatwiej wyłapać mi wady kobiet. No nic, przyszła i pora na facetów.


Nie wiem czy to dotyczy tylko facetów niedojrzałych? No bo za wielkiej styczności z 30-40 latkami to ja nie mam, ale faceci mają strasznie duże ego i własną dumę. Do tego przy swoich kolegach zachowują się zupełnie inaczej niż przy dziewczynach. Ja rozumiem inne tematy do rozmów, inne słownictwo itd. Ale strasznie denerwujące jest to jak faceci przy kolegach nie potrafią się odezwać widząc cię, powiedzieć cześć czy cokolwiek, a jak są sami to by wam nieba uchylili. 


Może czyta tego posta jakiś facet i wyjaśni mi w końcu do cholery o co chodzi.  Bo na dłuższą metę to naprawdę jest męczące.  I mówiąc przy jego kolegach pierwsza cześć, pierwsza podchodząc robisz z siebie debila... przynajmniej tak jest w moim odczuciu.


piątek, 13 września 2013

Szkoła,szkoła,szkoła

Dawno tutaj nie pisałam, ale kurczę musicie mi uwierzyć na słowo, że nie mam na nic czasu. Codziennie po osiem godzin siedzę w szkole, do tego pracuję roznosząc ulotki, mam nadal sezon 18stek no i matura krzyczy i o sobie przypomina. Moje życie jest cholernie zalatane.

Moje życie można opisać jednym filmikiem:



Nie będzie tutaj dziś nic odkrywczego dlatego, że nie mam czasu. Dzisiaj mam osiemnastkę przyjaciółki i za 20 minutek idę się szykować, ale...

Co powiecie na temat hmmm gimbazy w liceum?

Już zaczynam od początku. Czy tylko mnie strasznie denerwuje zachowanie ludzi w liceum, którzy teoretycznie są już pełnoletni? Zachowują się oni(niektórzy oczywiście) jakby dopiero co opuścili busz, albo byli jeszcze w gimnazjum. 


Biegają po korytarzach, ganiają się, wyrywają sobie książki z rąk, wrzucają plecaki do koszy na śmieci, wyzywają, plują, rzucają jedzeniem. Czy tak zachowuje się 16,17 czy 18latek? Nie sądzę. Albo te wszystkie dziewczyny siedzące na ławce i gadające na korytarzu jaka to była fajna impreza, ile to nie wypiły wódki z gwinta i szampana ruskiego za 4zł pod blokiem, ile to nie wypaliły papierosów(oczywiście nawet się nie zaciągają), jak to trawka jest fajna i można się najarać oparem z jednego blanta. Są też takie dziewczyny, które do szkoły zakładają prawie przezroczyste bluzki, krótkie, skórzane spódniczki i 10cm szpilki. Ja wszystko rozumiem, jest młoda, fajna och i ach. Ale kurczę to jest chyba szkoła? Można porozmawiać o imprezie w McDonaldzie, w domu, czy na korytarzu, ale po cichu, a nie drzeć się na cały korytarz, a najlepiej kupić megafon bo może nie wszyscy zauważą jaka to z niej jest imprezowiczka. Ubiór, okej jest młoda, ładna i zgrabna, ale niech wychodzi tak na dyskotekę, na 18stkę, do klubu, czy na spacer, ale jednak to jest szkoła i wypadałoby się ubrać. Chcesz założyć koronkową bluzkę bo jest modna? Załóż do tego sweterek, albo marynarkę. Chcesz spódniczkę? Załóż taką do połowy ud, a nie ledwo zakrywającą tyłek...no kurczę... albo to ja już się starzeję, albo zupełnie nie rozumiem tych ludzi...




czwartek, 5 września 2013

Dwulicowość

Czy też was niemiłosiernie irytują dwulicowi ludzie? Jeszcze do tego jak są dwulicowi w stosunku do was? A wy nie macie jak tego skonfrontować? Ba, nawet nie wiecie czy to do końca prawda. Bo wiecie dla mnie to cholernie niekomfortowa sytuacja.


Bo wiecie to dosyć dziwna sytuacja. Już drugi raz słyszycie, że ktoś mówi o was niepochlebne rzeczy, ba niektóre są nawet niecenzuralne. Do tego słyszycie to od dwóch różnych osób. Więc to chyba jednak prawda, no nie? Ale jednak może nie do końca? Bo co jeżeli konfrontujecie tę osobę z tymi plotkami, a ona z przerażonymi oczami się wszystkiego wypiera i mówi, że ona nigdy i nic podobnego i po co miałaby to mówić i, że przecież nie mogłaby mnie tak potraktować. Wtedy normalny człowiek pomyślałby, że ktoś naopowiadał mu bzdur i żadnych niecenzuralnych słów nie było. Kiedy słyszycie drugą plotkę o złych rzeczach na wasz temat nawet tego nie konfrontujecie no bo przecież znowu ten ktoś był wredny i nazmyślał bo nie lubi ciebie i tej drugiej osoby i źle wam życzy, ale kiedy usłyszysz od kolejnej osoby, że ona słyszała, że jednak te pierwsze niepochlebne słowa to prawda to zaczynasz się zastanawiać czy aby ta bliska i zaufana ci osoba nie robi cię w balona i nie jest dwulicowa.


Ale kurczę co tu zrobić? Co myśleć? Komu wierzyć? Co jeżeli uwierzymy tej stronie, której nie powinniśmy? Strasznie mnie irytuje taka sytuacja, nie powiem, że nie.


niedziela, 1 września 2013

No to koniec wakacji...

Wiem, że każdy o tym trąbi(apropo zauważyliście,że każdą notkę zaczynam od wiem?) i już można tym rzygać,szkoła,koniec wakacji, wrzesień ble itd. Ale właśnie zdałam sobie sprawę, że wszystko, a przynajmniej 90% tego co fajne się kończy i trzeba spiąć dupę. Trzeba ograniczyć imprezy, alkohol, nie można już się umawiać na rano czy przedpołudnie, nawet spotkania ze znajomymi będą rzadziej. Bo przecież matura, korki, praca, nauka, szkoła bla bla bla.


Koniec opalania się, spania do południa, nic nierobienia, oglądania masy seriali i filmów, koniec z czytaniem książek na parapecie przy lekkim podmuchu wiatru aż do wschodu słońca, koniec jedzenia śniadania na obiad, chodzenia bez makijażu, w obojętnie jakich ciuchach, koniec krótkich szortów i japonek, koniec fajnego życia...


Ja wiem, że tak jest co roku, ale co roku jest mi smutno. Z jednej strony fajnie, bo wreszcie znów jakaś systematyczność, znajomi w szkole, śmiechy na przerwach, wycieczki itd., ale jednak wakacje to są wakacje, inni czas, zupełnie do mnie pasuje. A co ja robię na zakończenie wakacji? Wpieprzam chipsy, piję piwo i oglądam "Na językach". Tak bardzo ambitnie, że szok.  Do tego wczoraj usłyszałam milusią wiadomość od kolegi, że co ja ze sobą zrobiłam i wyglądam jakbym miała 30 kilogramów nadwagi, dziś pokłóciłam się z mamą, więc ogólnie jest sympatycznie. 

Pieprzony wrzesień.