Tak samo niemiłosiernie irytuje mnie jak ktoś jako kontrargument tatuaży podaje: "No bo jak będziesz stara to jak to będzie wyglądać?". Czyli co? Mając 70 lat i tatuaż będę(przepraszam za wyrażenia, ale chodzi o podkreślenie tego) starym, pomarszczonym próchnem nieatrakcyjnym dla nikogo, a jako taka siedemdziesięciolatka bez tatuażu będę już atrakcyjną, gorącą kobietą, na którą będą lecieć dwudziestolatkowie? No wybaczcie, ale to chyba nie działa w ten sposób.
Ja rozumiem, że komuś może się to nie podobać. Niech sobie nie robi go i gitara. Jego wolne prawo. Ale niech nie krytykuje innych bo to cholernie wkurza. Ja sama tatuaże uważam za piękne, mam jeden tatuaż i na pewno na nim nie poprzestanę i jeżeli ktoś mi wmawia, że na starość będę wyglądać brzydko, albo jak mogłam sobie coś takiego zrobić, przecież to na całe życie, och i ach to za przeproszeniem niech sobie wsadzi pięść w gębę, albo odgryzie język, bo na mnie to nie działa. To jest moje ciało, moje życie. Ja innych nie neguję za to, że tego tatuażu sobie nie zrobili.
A wy co sądzicie na ten temat?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz